Dzisiaj wyjątkowo post nie o tematyce jedzenia. Dzisiaj trochę prawdy. Chcę Wam pokazać jak wyglądałam w czasach, gdy byłam małą pyzą, gdy wsuwałam całą tabliczkę czekolady na raz i zagryzałam ją paczką chipsów, gdy piłam colę litrami, a każdą imprezę kończyłam przy budce z kebabem, i pokazać Wam nową mnie, tego fitfreak'a, dla którego zdrowy styl życia przerodził się w pasję :)
Nie powiem, że było łatwo. Bo nie było. Ale nie bawiłam się w jakieś detoksy, w stopniowe odstawienie "złego jedzenia". Któregoś wieczoru spojrzałam w lustro i dotarło do mnie, że nie jestem szczęśliwa, nie akceptuję odbicia, na które patrzę. Dotarł do mnie fakt, że najwyższa pora na zmiany. Zaczęłam jeść regularnie, każdy posiłek wjeżdżał co 3h, a pomiędzy nimi nie było mowy o żadnym podjadaniu. Wypijałam dziennie co najmniej jedną butelkę wody, ochotę na słodkie zagryzałam owocem, a chęć sięgnięcia po kawałek pizzy skutecznie zwalczałam kolejną marchewką. To, co początkowo wydawało się trudne, z czasem stało się rutyną, przyjemnością. A gdy doszły do tego pierwsze efekty, wiedziałam już, że się nie cofnę. Progres sylwetki dodał mi motywacji.
Początkowo zaczęłam tę przygodę kierowana jedynie chęcią poprawy figury, zrzucenia wałeczków i masywnych ud. Teraz, w punkcie, w którym obecnie się znajduję, zależy mi przede wszystkim na zdrowiu. Nie łapię zadyszki wchodząc na trzecie piętro, potrafię przebiec 10 km nie zatrzymując się co 5 metrów, nawet szczelnie zamknięty słoik ogórków potrafię już odkręcić sama :D
Przyszedł też taki moment, że na chwilę się zatraciłam. Na chwilę się zapomniałam. Waga zleciała mocno poniżej normy. Stałam na krawędzi obsesji. Ale to raczej temat na osobną notkę ku przestrodze. By nikt nie popełnił tego błędu co ja.
wiosna 2012
lato 2015
Zdjęcia te to różnica tylko, a może aż trzech lat. Gdy teraz na nie patrzę, dostrzegam jak kolosalny krok do przodu zrobiłam. I choć czasami słyszę pytania po co to robię, czy to mnie nie męczy, dlaczego odmawiam tego kawałka ciasta, przecież to tylko kawałek, i choć czasami widzę kpiące spojrzenia, wręcz zawistne, to nie zamierzam na nowo wracać do tamtego okresu w życiu. Teraz jestem szczęśliwa, teraz wreszcie patrzę w lustro i widzę w swoich oczach akceptację.
Wystarczy zrobić ten pierwszy krok, a potem poleci z górki.
Więc jak będzie Miśki, zaczynamy? :)